piątek, 28 maja 2010

Plany małe i duże

Nigdy specjalnie nie lubiłem zajmować się planowaniem i pewnie dalej bym tego nie lubił, gdyby nie to, że od jakiegoś miesiąca nudzi mi się okropnie i jak to śpiewał Adam Ziemianin:
"nosi i wodzi mnie
na zatracenie
i na pokuszenie
po całym domu
i po strychu
też mnie nosi"
Chętnie bym coś zaplanował, ponapierał tu i ówdzie, zmęczył się solidnie, a tu się nie da. Nawet kajaka nie mogę zaplanować, bo ciągle leje. Odnośnie kajaka to bardzo ciekawy projekt rozpoczyna niebawem Paweł z z zespołu Motyla Noga. Wraz z kolegą zamierzają spłynąć kajakiem wzdłuż całej zachodniej granicy Polski, co przy ostatnich zawirowaniach wodno - pogodowych będzie nie lada wyzwaniem. W każdym razie trzymam mocno kciuki za powodzenie przedsięwzięcia. Zainteresowanych odsyłam na stronę Motylej Nogi.

Z wody przenosimy się w góry i to te najwyższe, gdzie w wyprawie na liczący 8125 m n.p.m szczyt Nanga Parbat bierze udział mocarz z Teamu 360 - Irek Waluga. Wyprawa odbywa się pod kierownictwem Artura Hajzera, który wraz z Jerzym Kukuczką jako pierwszy zdobył Annapurnę zimą. Też trzymam kciuki.
W góry tylko nieco niższe wybiera Tomek. Wraz z Wojtkiem Kasińskim zmierzą się z czerwonym szlakiem z Komańczy do Ustrzyk podczas Biegu Rzeźnika. Tym bardziej trzymam kciuki.

A ja dzisiaj przebiegłem całe 3 km, cieszyłem się z tego jak dziecko, które dostało fajny prezent. Dawno bieganiu nie towarzyszyły u mnie takie emocje. Nie to, że się wcześniej z biegania nie cieszyłem, bo sprawiało mi ogromną frajdę, ale teraz to było coś zupełnie innego, jakby na nowo odkryć, jak fajnie jest  biegać. Na razie mnie nic boli, więc chyba fizjoterapia przynosi efekty. Spróbuję w przyszłym tygodniu przebiec więcej. Może do tego czasu mnie nie rozniesie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz