niedziela, 22 września 2013

Pożegnanie lata

Końcówka wakacji była dość pracowita pod względem startów. Jako rozgrzewka przed Biegiem 7 dolin, posłużył Gorce Maraton. Trasa z Krościenka Głównym Szlakiem Beskidzkim, dwie całkiem konkretne góry Lubań i Kiczora z Turbaczem. Pierwszy raz startowałem w tej imprezie, Tomek był już tu wcześniej i bardzo ją chwalił. Przed startem padł mi garmin, więc kontrolować tempa za bardzo nie mogłem, pozostało biec na samopoczucie, które jak się okazało było tego dnia całkiem dobre. Podbieg na Lubań bardzo sympatyczny, kawałek stromo, potem wypłaszczenie i znowu stromo, ale prawie całą drogę na szczyt udało się przebiec. Czołówka pognała trochę szybciej, biegłem spokojnie na 6-7 pozycji, praktycznie cały czas sam. Droga na szczyt minęła dość szybko, początek zbiegu z Lubania był trochę nieprzyjemny, sporo luźnych kamieni, ale odcinek nie był długi, później do przełęczy Knurowskiej bardzo przyjemne zbiegi, bez większych trudności technicznych, w większości z ładnymi widokami na okoliczne góry.
fot. P.Mikołajczyk
Na przełęczy, czyli ok 23 km byłem jakieś 8 minut za liderem, co trochę mnie zaskoczyło i zmotywowało zarazem, żeby trochę na podbiegu pod Turbacz przycisnąć, zwłaszcza, że dość blisko było parę osób. W drodze na Kiczorę starałem się trochę spoglądać za siebie na pojawiające się w oddali Tatry, widoczność niestety nie była tego dnia najfajniejsza, ale i tak biegło się przyjemnie, nieliczni turyści dopingowali, do tego okoliczności przyrody też się ładnie dopasowały, bardzo lubię Gorce, jest tu jakiś fajny klimat. O ile zbieg z Lubania bardzo mi się dłużył, o tyle podbieg na Kiczorę minął dość szybko, większość tej drogi pokonałem z Lucjanem Chorąży, więc może fakt, że sporo rozmawialiśmy spowodował, że droga upłynęła naprawdę szybko.
fot. Jędrzej Konwerski



Z Kiczory trasa wiodła trawersem na Turbacz i później zielonym w dół do Długiej Polany. Na zbiegu musiałem trochę zwolnić, bo mięśnie czwórgłowe zaczęły dawać znać o sobie, a nie chciałem się zajechać przed Krynicą. Na szczęście tempo nie było na tyle słabe, żeby ktoś mnie wyprzedził, więc na ostatnim podbiegu do mety biegłem jako czwarty i udało się taką pozycję utrzymać do końca. Bardzo kameralna i fajna impreza, na której nie ma tłumów i to jest chyba dużą zaletą startu w Gorcach, do tego na mecie czekała mała polanka z widokiem na Tatry:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz